Pochodząc z nizin i mając do gór kawałek, zdarzało mi się już przywoływać górski klimat na różne sposoby. Ot choćby robiąc biwak przez Zamkiem w Poznaniu, jeżdżąc kawałek bliżej – do Wrocławia czy Łodzi na festiwale piosenki turystycznej. Sprawić jednak, by niespokojne, wędrownicze dusze, za swój cel w wakacyjny weekend obrały Radom, to nie lada sztuka. Jak do tego doszło?
Tatromaniacy, Beskidomaniacy… Góromaniacy – na tychże facebookowych grupach, pośród wielu zapytań o warunki pogodowe, idealne szlaki czy miejsca noclegowe, z pewną regularnością, trafiać można na odnośniki do wpisów na blogach. Z początku nie zwraca się uwagi na to, kto tych informacji dostarczył, a jedynie skrzętnie kompletuje się niezbędnik do najbliższego wypadu. Wraz z kolejnymi odwiedzinami i trafieniem w sedno poszukiwań odwiedzającego stronę, rodzi się specyficzna więź. Niejednokrotnie komentarz, jakieś konkretniejsze, bardziej osobiste zapytanie… Z czasem przekonywałem się, że blogujący o górach, to nie tylko mieszkańcy południa naszego kraju (a zatem – jako poznaniak – nie jestem w jakimś odosobnieniu), choć z tekstów, jakie przelewają na klawiaturę, wydaje się, że tak góry do nich, jak i oni do gór należą 🙂
Dzięki Gosi, i w mieście, mogliśmy: znaleźć się na wysokości (zdobywając ściankę), rozdziawić usta nad dokonaniami taternika, czy zwyczajnie lepiej się poznać – prawie jak wieczorem w schronisku, w samym środku sezonu.
Choć te najczęściej przeze mnie eksploatowane, beskidzkie szlaki, mogą się przy Tatrach chować, to znalezienie się w gronie kochających góry, zawsze dostarcza poczucia zrozumienia.
Było wytrwale. Tak wciągająca, by zapomnieć o niewygodach gleby, mogła być prelekcja tylko gościa pokroju Andrzeja Marcisza.
Było twórczo, tak jak twórcze potrafią być pomysły na wyprawy, które rzeźbimy spędzając nad mapą długie godziny. Wyprawy, które z taką zapalczywością opisujemy na swoich blogach. Dzięki Skills Factory wiemy już co to znaczy dobra marka. Autentyczności w pisaniu o swoich pasjach na pewno sobie nie odmówimy!
Fot. Ostrowska Photo
Było twórczo. Tkalnia Zagadek – dla mnie idealny substytut szlakowych zagwostek nad mapą i zaginionymi znakami
Choć przy schroniskowe ognisko zastąpił grill, a gitarę – za której dźwiękami można zazwyczaj ukryć zmęczenie dniem – zastąpiły rozmowy, pewne jest, że zrobiliśmy sobie góry!
W telegraficznym skrócie, dobę którą ze sobą spędziliśmy, podsumować można poniższym filmikiem: