Góry i ludzie, wędrówki z plecakiem, piękne widoki i schroniskowe bazy zawsze szeroko otwarte dla zdobywających Bieszczady
Od stóp do głów
Generalnie stan mojego górskiego buta odbiega trochę od tego, jak wyglądał, gdy wypatrzyłem go na sklepowej półce. Fakt faktem trochę przeszedł – szczególnie jednego razu, kiedy zbytnio zniecierpliwiłem się jego schnięciem umieszczając tuż pod grzejnikiem, przez co pękł był.
Przed tym wyjazdem został nieco podratowany i załatany w stosunku do tego, co poniżej – brawo szewc! 🙂 Wiecie jak ciężko się rozstać z rozchodzonymi butami? Na pewno wiecie! Dociągnie trzeci wiosenno-jesienny sezon na pewno. Ufam im jeśli chodzi o wygodę i stabilność.
Pogodoodporne właściwości – jak to Salomon pisuje – to akurat dla tego modelu buta nie jest podstawowa domena, dlatego w plecaku znajdzie się również i druga para butów w razie „W”.
Coś dla stóp
Na wizytę u ortopedy znowu się nie złożyło, choć pewnie na coś mógłbym poutyskiwać w kontekście dłuższej wędrówki. Mam nadzieję, że nie będę musiał się szczególnie zaprzyjaźniać z tym specjalistą już po powrocie, a moje mięśnie i stawy dadzą radę. Generalnie buty trekkingowe, dzięki swojemu wyprofilowaniu, rozkładają ciężar ciała i górski spacer staje się znacznie przyjemniejszy. Odpowiedniej grubości podeszwa zapewnia elastyczność, która staje się głównym wrogiem niewygody i skurczy, dopadających w butach o sztywnej podeszwie. Zasada: but jest dla stopy, działa tu jak nigdzie indziej, a wybór nigdy nie powinien być podyktowany kwestią wyglądu.
Uzupełnieniem obuwia są oczywiście skarpety dostosowane do specyfiki warunków i długości odcinka, z którym przyjdzie nam się zmierzyć. Bez wkładek antybakteryjnych dostosowanych do uprawianego sportu oraz dezodorantu do stóp dotąd się obywałem, myślę jednak, że tym razem użycie tych środków dobrze zrobi. Zapobiegawczo do apteczki trafiają też plastry żelowe na pęcherze i plastry na odciski (Viscoplast). Przede wszystkim są to produkty polskie, może niesięgnięte z wysokości wzroku zaraz po wejściu do apteki, ale myślę że marce typu Scholl nie odbiegają.
Zamierzam dopisać nieco więcej, jeszcze o kilku rzeczach, które spakowałem do plecaka. Takich higieniczno-kosmetyczno-ratunkowych elementów znajdzie się jeszcze trochę. Dodatkowy materiał dostarczy wędrówka, stąd uzupełnienie tego wpisu pewnie już na jesieni!