Góry i ludzie, wędrówki z plecakiem, piękne widoki i schroniskowe bazy zawsze szeroko otwarte dla zdobywających Bieszczady
Miłośnicy Bieszczadów znają z pewnością uczucie tęsknoty za wakacyjnymi, magicznymi Bieszczadami. W takiej chwili, gdy w Bieszczady daleko i nie po drodze, można poczuć ich klimat wsłuchując się w muzykę z nimi związaną. Niepowtarzalną składanką, która przywodzi na myśl najpiękniejsze wspomnienia sierpniowych Bieszczadów jest z pewnością płyta „Rozsypaniec”. Krążek, na którym uwiecznione zostały koncertowe wykonania piosenek z poprzednich lat festiwalu „Rozsypaniec” przypomina o jego tegorocznych obchodach…
Festiwal „Rozsypaniec” odbył się w 2014 roku w Cisnej w dniach 13-16 sierpnia. W rejon Bieszczadów trafiłyśmy i my, 3 poznanianki, turystki.
Jako że w Bieszczady nie możemy z racji odległości „wyskoczyć na weekend” a kochamy górskie wędrówki, większość czasu festiwalowego spędziłyśmy poza Cisną. Nie udało nam się skorzystać z punktów programu przygotowanych przez organizatorów „Rozsypańca” związanych z obchodami 70 rocznicy Powstania Warszawskiego oraz z kilku koncertów i wystaw. Na szczęście był czas na przejście się po kiermaszu artystycznym, na którym można było kupić trochę jedynych w swoim rodzaju drobiazgów i ozdóbek, owoców pracy artystów.
Nazwa pierwszego punktu programu festiwalu „Zlećcie się gitary” – brzmiała obiecująco. Ognisko przy bacówce pod Honem przyciągnęło stęsknionych za gitarowaniem. Szybko jednak ludzie wokół ogniska zaczęli się odwracać tyłem do ognia. Tuż obok, na małej, prowizorycznej scenie stanął zespół, którego repertuar nie miał związku z Bieszczadami, a i klimat piosenek był jakby z innej bajki. Na szczęście dotarłyśmy do informacji, że w jednej z knajp w Cisnej znajdziemy członków zespołów, grających w następnych dniach w oficjalnej części „Rozsypańca”. Tak trafiłyśmy do „Trolla”, gdzie znalazłyśmy się w świecie studentów… z lat 70? W lokalu panował niesamowity klimat i energia – w kameralnym, radosnym gronie grał zespół „Do góry dnem”. Długo nie mogłyśmy wyjść z lokalu i podziwu dla śpiewających;)
Festiwalowe popołudnia przepełnione były koncertami. Z niecierpliwością czekałyśmy na występ zespołu „U studni”. Mimo deszczowej pogody trzeciego dnia imprezy i późnej pory (spore opóźnienie względem rozkładu) artyści nie zawiedli. Grali do później nocy a w wyśpiewaniu refrenu pożegnalnej piosenki „Jeszcze grajmy” pomagała publiczność (my szczególnie chętnie i głośno się w tym śpiewaniu wybijałyśmy 🙂 Po koncercie miałyśmy ochotę na więcej więc podążyłyśmy śladami członków zespołu w kierunku znanej nam karczmy. Niestety była godzina druga w nocy i artyści po prostu poszli spać:) Tym występem zakończyło się nasze spotkanie z „Rozsypańcem”…
Asia